środa, 28 listopada 2007

A tymczasem na północy...

A na północy burze śnieżne, porywisty wiatr i bardzo zimno. Miałem okazję sam tego doświadczyć podczas weekendu. Z grupą znajomych pojechaliśmy do Akureyri, "stolicy północy". Jest to drugie co do wielkości miasto na Islandi - liczy 15 tys. mieszkańców. Całkiem przyjemne miejsce, tyle tylko, że o tej porze roku dzień trwa tam baardzo krótko. A jak jeszcze jest pochmurno, to ciężko odróżnić dzień od nocy.
No i niestety, nie udało się znów pooglądać zorzy polarnej. Ale za to odwiedziliśmy jedyne na świecie muzeum penisów. Oryginalne miejsce. Właściciel jest hobbystą, zbiera penisy od 30 lat. Otworzył specjalnie dla nas. Największy penis? - 1.70 m. Były właściciel? - wieloryb. ;) Ludzkiego narazie nie ma w kolekcji, ale za to jest kilka oficjalnych listów od facetów, którzy deklarują się oddać swój "okaz" po śmierci.
Gwoździem programu była jednak kąpiel w "Błękitnej lagunie północy". Na zewnątrz -10 stopni, śnieg i wiatr, a my biegaliśmy w kąpielówkach po śniegu. Oczywiście tylko przez króciutko, aby zaraz wskoczyć do przyjemnie gorącej i wściekle błękitnej wody. Ahh...

Po takiej wycieczce Reykjavik wygląda jak ogromna metropolia. ;)

1 komentarz:

Olaf pisze...

Wrrrr, też chce!